Dawne rolnictwo i hodowla

Pierwsi osadnicy wsi zastali szumiącą, pełną zwierzyny Puszczę Karpacką. Kiedy jedni parali się myślistwem, inni zajęli się rolnictwem i hodowlą. Aby móc uprawiać ziemię, najpierw musiano ją wyrwać dzikiej przyrodzie, karczując potężne drzewa. Każdemu osadnikowi i jego rodzinie przydzielono łan leśny. Od osadnika i jego pracy zależała ilość ziemi uprawnej, średnio od 40 do 60 i więcej morgów, której stawał się właścicielem. Podczas wyrębu lasu grube pnie drzew, pozbawione gałęzi i okorowane używano do budowania zagród. Pozostałe z karczunku gałęzie i krzewy spalano na popiół, którym użyźniano utworzone poletka. Drobniejsze korzenie drzew i krzewów wykorzystywano do wyplatania koszy. Pnie drzew, odkopane z ziemi wyrywano za pomocą zwierząt pociągowych, najczęściej wołów lub pozostawiano, a gdy po latach spróchniały i zgniły, rozrywano je motyką.
     W pierwszej fazie po karczunku, ziemię uprawiano ręcznie, ponieważ pełno w niej było drobnych korzeni i dużych kamieni. Zebrane korzenie spalano, a kamień układano w pryzmy, budowano z niego ogrodzenia, chroniąc poletka przed dziką zwierzyną. Na owych poletkach wysiewano wówczas iskrzycę tj. dwuletnią odmianę żyta, mieszając ją z czarnym owsem. Ponieważ w pierwszym roku iskrzyca wyrastała niewielka, a owies ją przewyższał, więc jesienią zbierano owies, wyrywając go z łanu rękami. Iskrzyca pozostawała, by zaowocować jesienią następnego roku. Wysiewano też na polanach orkisz - odmianę jęczmienia. Plony takich upraw były bardzo mizerne z powodu jałowej gleby. Ziemię uprawiano więc przez 3 - 4 lata, a następnie pozostawiano ją odłogiem na 8 lat. Na odłogach wypasano przez ten czas bydło. Dokumenty historyczne podają, że za czasów króla Władysława Jagiełły grunta w rejonie myślenickim, należące do kasztelanii były tak jałowe i mało urodzajne, że król ten zawarł umowę z biskupem krakowskim - Zawiszą, mocą której zamieniono włościanom dziesięcinę snopową na opłatę pieniężną w wys. 3 grosze od łanu. Dzięki planowanej uprawie i intensywnemu nawożeniu gleba pozwalała na uzyskiwanie coraz obfitszych plonów, które pozwalały egzystować na jako takim poziomie skomielniańskiemu chłopu i jego rodzinie. Podstawowym, a dawniej jedynym nawozem był obornik rozwożony na pola jesienią lub wiosną. Na pola w górzystym terenie i nie mające dojazdu (jedynie przez cudzą parcelę) rozwożono nawóz w zimie saniami. Obok nawozu zwierzęcego stosowany był również łubin, wyparty obecnie przez rośliny motylkowe - wykę i peluszkę. Nawozy sztuczne zaczęto stosować w latach 80-tych XIX wieku, lecz w niewielkich ilościach ze względu na wysoką cenę.
     Do prac polowych używano początkowo narzędzi drewnianych wykonanych z twardych gatunków drzew: buk, dąb, jesion. Pługi całkowicie żelazne, pochodzenia fabrycznego lub robione na ich wzór kowalskiego rozpowszechniły się w II połowie okresu międzywojennego. Dawniej z pierwszą orką związane były pewne zwyczaje o charakterze magicznym, dziś zapomniane. Do rozbijania brył po orce (skrudlenia) służyły brony. Już pod koniec XIX wieku w powszechnym użyciu były drewniane brony z żelaznymi zębami, czyli "bronikami". Posiadały one formę drewnianej ramy, elementy poprzeczne nosiły nazwę "snoski", podłużne zaś "pobronki". W okresie międzywojennym pojawiły się brony żelazne. Siew zbóż odbywał się ręcznie z płachty zw. "oktusem". Taki sposób siewu stosowany jest i obecnie ze względu na duże nachylenia terenu. Do zbioru plonów używano pierwotnie sierpa z ostrzem ząbkowanym, ale zdarzało się, że na nieurodzajnych, górskich poletkach wyrywano rzadki owies, jęczmień rękami, posuwając się na klęczkach. Sierp stosowano do I wojny światowej, później weszła do użycia kosa. Do koszenia zboża kosę uzbrajano "obłąkiem", czyli wprawionym w kosisko półkolistym prętem, obszytym płótnem.
     Ścięte zboże np. owies, jęczmień czy to sierpem lub kosą układano w pokosy. Po wstępnym suszeniu, wiązano zboże z pokosów w snopy, a te z kolei układano w "kucki". Pszenicę lub żyto natychmiast po skoszeniu wiązano słomianymi powrósłami w snopy, układano w "stojaki" i nakrywano z góry "copką". Wyschnięte w ten sposób zboże zwożono do stodół wozami tzw. "drabiniakami", z zaopatrzonymi z boku drabinami - "litrami". Załadowane snopy przyciskało się ciężkim drągiem tzw. pawązem, którego końce przywiązywano z tyłu powrozem lub łańcuchem do wystającej "rozwory" wozu, a z przodu do "snic". Na stromych drogach hamowano wóz "smreckiem" włożonym między szprychy kół. Zwiezione zboże magazynowano przed młócką na strychu stajni, u bogatych gazdów w stodołach. Jeżeli przednówek był ciężki i brakowało mąki to młócka odbywała się zaraz po żniwach. W innych przypadkach prace te zostawiano na porę zimową, po ukończeniu wszystkich prac polowych. Do młócki używano cepu typu kapicowego, składającego się z długiego "dzierżaka" i krótszego "bijaka". Młóckę przeprowadzano na ubitej uprzednio ziemi przed chałupą lub w sieni, u gazdów zaś w stodole na klepisku. Młockarnie kieratowe poruszane napędem konnym pojawiły się w okresie międzywojennym.
Ziemniaki tak powszechnie uprawiane dzisiaj, znane są dopiero od 180 lat. Wcześniej za pożywienie służyła rzepa (karpiele), obecnie uprawiana jako roślina pastewna. W okresie międzywojennym pojawiły się w ogródkach ogórki, a dopiero po II wojnie św. pomidory, selery, kalafiory i sałata.
      Z roślin przemysłowych najodleglejsze tradycje Skomielna posiadała w uprawie lnu. Roślina ta służyła do produkcji płótna i wyrobu oleju, często stosowanego jako omasta w okresie postu. Len wysiewano po zbożach na przełomie marca i kwietnia, co 4-5 lat na tym samym polu. Uprawa była pracochłonna ze względu na konieczność częstego, starannego plewienia w czasie wegetacji. Roślina ta wyrastała na wys.1m i zakwitała niebieskimi lub białymi kwiatkami. Po opadnięciu kwiatostanu w ich miejscach tworzyły się torebki nasienne. Z początkiem więdnięcia liści następował zbiór, najczęściej w sierpniu. Przed zbiorem lnu z pola wyrywano go rękami wraz z korzeniami i wiązano w cienkie snopeczki - "kupecki", liczące po 15 "garści". Snopeczki pozostawiano na polu ok. 6 dni, gdzie zachodził proces naturalnego roszenia. Kiedy po sprawdzeniu słomy lnianej włókno się nie rwało, paździerz łatwo się wykruszał, a łodygi pokrywał srebrzysto - szary nalot zwożono ją do stodół. Przerobem lnu - międleniem zajmowano się porą zimową. Po wytrzepaniu z paździerzy i krótkich włókien długie włókna spinano w wiązki i sprzedawano pośrednikom lub przetwarzano na miejscu, tkając płótna. W czasach międzywojennych uprawa lnu wyraźnie zmalała. Obecnie całkowicie zanikła.
     Skomielna Biała mimo górskiego położenia nie miała tradycji w hodowli owiec. Nawet najbogatsi gazdowie miewali nie więcej jak po 15-20 owiec. Hodowano je dla wełny, do wyrobu dzianin. Dawne owce to przeważnie były tzw. "burki" o maści czarnej, później białe "góralki" kupowane na jarmarku w Nowym Targu. Owce wypasano pospołu z bydłem. Podstawą hodowli było właśnie bydło rogate, które dostarczało mleka i nawozu tak cennego przy uprawie nisko wartościowych gleb górskich. Pierwotnie nawóz bydlęcy był ważniejszy niż mleko i dlatego zimowano nawet sztuki jałowe czy chore, aby uzyskać więcej nawozu. Mięso bydlęce nie odgrywało poważniejszej roli. Na użytek własny zabijano jedynie młode sztuki, chore lub okaleczone, starsze sprzedawano w mieście na rzeź. Zdarzało się, że cielną krowę i taką, która dawała dużo mleka trzymano zimą w izbie mieszkalnej, pozostałe w oborze. Uważano, że gdy krowa przebywa w izbie w tedy jest "cieplej i dobytek pod ręką".
     Po I wojnie światowej trzymanie bydła w izbach mieszkalnych było prawnie zakazane. Pilnowały tego zakazu rządowe komisje.
     Jako pastwiska wykorzystywano nieużytki położone na krawędzi lasów, powyżej pól uprawnych. Często pastwiska takie, leżące w obrębie jednej roli wykorzystywali wspólnie wszyscy gospodarze, mający na niej swoje grunty.
     Z pierwszym wypędem bydła na pastwisko związanych było sporo różnych zabiegów o charakterze magicznym. Pod próg obory kładziono łańcuch, aby bydło "pasło się w kupie i trzymało się przewodniczki". Pastuch dostawał od gospodyni na śniadanie tyle jajek, ile miał krów do pasienia, przy czym gospodyni wręczając mu jajka wypowiadała kolejno imiona wszystkich krów. Każde jajko musiało zostać zjedzone przez pastucha na oczach gospodyni. Jeżeli któreś z jajek nie zostałoby zjedzone, to ta krowa zachorowałaby na wzdęcie. Gospodyni myły krowy, by "wyszły w pole jak nowe, a wszystko złe od nich odeszło". Okadzały bydło ziołami co miało je uchronić od uroków i choroby. Żegnały wychodzące z obory bydło słowami: "wychodzisz w pole moja gadzino, nim się nie nażresz, niech cię tu ni mo ". Również osoba pasterza brana była pod uwagę przy pierwszym wypasie - musiał mieć więcej niż 7 lat, w przeciwnym razie krowom "nie szczęściłoby się ". Prócz krów hodowano dawniej w gospodarstwach woły, które stanowiły podstawową silę pociągową w pracach polowych i transporcie. Biedniejsi gazdowie wykorzystywali do tego typu prac krowy, lecz bardzo krótko, by nie straciły na mleczności. W zestawieniach publikowanych w 1780 roku na jednego gospodarza w Skomielnej przypadało 0,5 wołów i 0,05 konia. Konie zaczęto rozpowszechniać na wsi dopiero pod koniec XIX wieku. Wg statystyki z roku 1900 w Skomielnej 1 koń przypadał na 2 gospodarzy. Przed I wojną światową konie posiadali tylko bogaci gospodarze i to przeważnie zarabiający nimi przy różnego rodzaju transporcie leśnym, tartacznym itp. Trzoda chlewna hodowana była dla własnych potrzeb (mięso, tłuszcz, skóra). Nadwyżki sprzedawano, by mieć pieniądze na podatki.      Do I wojny światowej hodowano świnie prymitywnej rasy zbliżonej pokrojem do dzika (wysokie nogi, długi ryj), o ciemnej sierści. Chowały się one swobodnie, żerując po zagajnikach lub pastwisku wraz z bydłem pod opieką pasterzy. Przed II wojną światową wprowadzono "białą" rasę świń.
     Na rolach gdzie kiedyś gospodarzył jeden osadnik, dziś jest kilku lub kilkunastu właścicieli gospodarstw. Podział ról na części nastąpił dawno, skoro już w połowie XVII w. przeciętne gospodarstwo kmiece liczyło ok. 1 łana. Tuż przed I wojną światową przeszło 47% gospodarstw zamykało się w granicach 2 -5 ha, zaś 20,9% stanowiły gospodarstwa karłowate, poniżej 2ha. W zależności od ilości posiadanej ziemi układało się rozwarstwienie społeczne mieszkańców w obrębie wsi. Grupę najzamożniejszych stanowili gazdowie, którzy z tytułu swojej majętności mieli decydujący głos w sprawach dotyczących wsi. Liczniejsi od nich gospodarze kilku - morgowi stanowili grupę średniaków, zwanych zagrodnikami.
     Liczną warstwę właścicieli gospodarstw karłowatych lub też posiadających jedynie chałupę określano mianem "chałupników".
     Jeszcze gorzej od nich sytuowani byli komornicy, nie posiadający ziemi i mieszkający "na komorze" u obcych. Chałupnicy i komornicy określani mianem wyrobników, chcąc utrzymać rodzinę musieli najmować się do pracy u gazdów. Zapłatą były pieniądze lub częściej chleb, mąka. Komornicy za udzielenie dachu nad głową musieli pracować na gruncie swojego gospodarza. Czasem oddawano im w użytkowanie parę zagonów ziemi, w zamian za co musieli stawiać się z rodziną do pracy na każde zawołanie. O uprawną ziemię bardzo dbano gdyż była na wagę życia. Tylko duże zapasy plonów pozwalały rodzinom gospodarzy przeżyć przednówek. Był to okres bardzo ciężki, a głód i choroby zbierały śmiertelne żniwo.
     Do kolejnego rozdrobnienia gruntów doszło po II wojnie światowej gdy bogaci gazdowie celowo podzielili gospodarstwa, by uniknąć progresji podatkowej.
     Obecnie niewielu jest gospodarzy, którzy utrzymują się z samego rolnictwa. Górzysty teren, licha mimo nawożenia gleba podnoszą koszty jej uprawiania, co przy niskich cenach skupu płodów rolnych powoduje niską opłacalność tej produkcji. Wielu młodych ludzi wykształciło się i odeszło do rzemiosła i przemysłu, na roli pozostali starsi wiekiem gospodarze. Można teraz zauważyć duże obszary gruntów leżących odłogiem, od lat nie uprawianych, szczególnie te na krańcach wsi.
     Na roli, która została ciężką pracą wyrwana Puszczy Karpackiej przez pokolenia pierwszych osadników znów rośnie młody las. Przyroda upomniała się o swoje.

Opracowałem na podst. "Monografii Powiatu Myślenickiego" wyd. w 1970 r. pod red. naukową Romana Reinfussa.

Tadeusz_Gacek - grudzień 2004

POWRÓT DO GÓRY