Wyprawa na Luboń Wielki
Opis trasy wyprawy na Biernatkę, czyli Luboń Wielki (1022m) ze Skomielnej Białej
Zapraszam mieszkańców Skomielnej na łatwą i krótką wycieczkę na górującą nad wsią Biernatkę. Wiem, że niewielu tam było, mimo zaliczenia wyższych górskich szczytów, włącznie z Rysami.
Na wędrówkę wyruszamy np. z parkingu koło kościoła, kierując się „zakopianką” w stronę roli Śmietanowej. Można także zejść drogą słowiakową na trakt podkarpacki czyli „dolny gościniec” wybudowany za "cysorza" Franciszka I, ale odradzam ze względu na brak utwardzonych poboczy, co przy dużym ruchu pojazdów może doprowadzić do nieszczęścia.
"Zakopianką" pójdziemy zaledwie 600m i to bezpiecznym chodnikiem, mając cały czas widok na Rabkę i pasmo babiogórskie.
Na roli Otrębowej mijamy samotny, drewniany krzyż. Kiedyś stał tam duży kamienny krzyż pomiędzy dwiema lipami. Trochę dalej, na roli Srokowej, w ogrodzie stoi mały krzyż w miejscu dawnej kapliczki, poświęcony kilku śmiertelnym ofiarom dwóch tragicznych wypadków samochodowych, jakie tam się wydarzyły w ciągu zaledwie dwóch dni
Na roli Śmietanowej z chodnika skręcamy w lewo. Drogą pomiędzy kilkoma domami schodzimy ku rzeczce Skomielniance, którą przekraczamy po kładce. Woda w rzece czysta, lecz brzegi zaśmiecone odpadkami. Długo wybierałem czysty odcinek rzeczki by zrobić fotkę. Od rzeczki kierujemy się pod górę ok. 50 m na „dolny gościniec”. Przy samej drodze stoi kapliczka poświęcona Matce Boskiej Częstochowskiej ufundowana przez Gertrudę Uchacz w 1942 r. i odnowiona staraniem Romana Rabskiego. Tablica w przedsionku potwierdza wizytację tej kaplicy przez ks. Kardynała Karola Wojtyłę w 1977 r. W kaplicy corocznie odbywają się nabożeństwa majowe i różańcowe.
Dolnym gościńcem udajemy się kawałek w stronę Rabki na rolę Żurową, gdzie polną drogą udajemy się pod górę ku widocznej z dala Biernatce. Po drodze możemy podziwiać wspaniałą panoramę naszej wsi i okolicy, w tym majestatyczną Babią Górę.
Mijamy potok Luboński, który bez trudu możemy pokonać przechodząc po kamieniach. Powyżej potoku droga "żurowa" łączy się z szerszą, zwaną „krakowską". Teraz już wygodniej dochodzimy do polanki, na której stoi kaplica (podobno z 1907 r.), corocznie odnawiana przed nabożeństwami majowymi. Tu możemy wygodnie odpocząć na ławeczkach. Z drugiego końca polanki rozciąga się wspaniały widok na Jordanów i kamieniołom w Osielcu.
Ta mała polanka leżąca w granicach roli Kluskowej miała być centrum Skomielnej. W miejscu obecnej kaplicy planowano przed wiekami wybudowanie kościoła parafialnego lecz w ciągu kilku nocy cały zgromadzony materiał (drzewo i kamień) w tajemniczy sposób został przetransportowany na miejsce dzisiejszej lokalizacji kościoła św. Sebastiana. Także budowa drogi „krakowskiej” biegnącej opodal kapliczki, mającej połączyć Podhale z dawną stolicą Polski z niewyjaśnionych przyczyn została zaniechana.
Ruszając dalej drogą przez gęsty las, cały czas pod górę należy zwracać uwagę na wygrzewające się na kamieniach węże miedzianki i żmije (oba gatunki pod ścisłą ochroną !). Im wyżej tym więcej leśnych dróg, którymi zwozi się drzewo. Jedne drogi się rozchodzą, inne łączą – wybieramy najszerszą, którą dojdziemy do pól uprawnych i dwóch gospodarstw dolnej Polany Surówki.
Pierwszego gospodarstwa pilnuje duży pies bez łańcucha, ale przyjaźnie nastawiony do turystów, którzy trzymają się drogi i nie wchodzą na prywatną posiadłość. Drogą, z której widać zabudowania górnej Polany dochodzimy do szerokiej, leśnej drogi, stanowiącej niebieski szlak z Lubonia Małego. Teraz za znakami na drzewach nawet ślepy trafi na Biernatkę, ale trzeba mieć oczy otwarte i uważać na traktory wyciągające z bocznych dróżek leśnych ścięte drzewa. Najgorszy, kamienisty i najbardziej stromy odcinek napotkamy tuż przed szczytem.
Tu na szczycie będziemy mieli dylemat: czy najpierw obejrzeć wspaniałą panoramę Beskidu Wyspowego (widać: Szczebel, Lubogoszcz, Śnieżnicę itp.), czy schronisko turystyczne wystawione tam w 1931 roku, małą chatkę noclegową i kapliczkę, a może też szpecącą szczyt wieżę telewizyjną i klatkę z psami. Tego, słonecznego dnia (majowy długi weekend) przywędrowało kilkudziesięciu turystów i kilku spacerowiczów z pobliskiej Rabki z czterema psami wielkości cielaka. Wrażeń widokowych nie opisuję, to trzeba samemu zobaczyć.
W schronisku na parterze znajduje się dobrze zaopatrzony bufet z małą jadalnią. W bufecie najczęściej kupowano piwo butelkowe - 5 zł, lody - 3 zł, woda mineralna - 3 zł i frytki.
Po odpoczynku, wypiciu zimnego browarka, który smakuje tam wyśmienicie i napasieniu oczu wspaniałymi widokami udajemy się w drogę powrotną niebieskim szlakiem, wzdłuż grzbietu między Luboniami. Na północnych zboczach leżały jeszcze metrowej grubości białe jęzory zmrożonego śniegu.
Po drodze spotkamy samotny, brzozowy krzyż upamiętniający tragiczną katastrofę czechosłowackiego śmigłowca w 1985 roku. Wkrótce mijamy leżące nieco poniżej szlaku zabudowania górnej Polany. Szlak jest dobrze oznakowany i prowadzi w stronę Lubonia Małego, przez Naprawę do Jordanowa. Przed Luboniem Małym musimy rozważyć; czy udajemy się na tę górę i później schodzimy starym traktem leśnym (zapomniany już, dawny odcinek "zakopianki" przechodzący przez Luboń Mały i schodzący w Krzeczowie) na Żurówkę, a następnie "zakopianką" ok. 1 km do parkingu przy kościele, czy ją omijamy schodząc pierwszą, odchodzącą w lewo w dół leśną drogą jonkową. Ta droga wkrótce rozgałęzia się na prawo, ale trzymamy się szerszej i zakosami dochodzimy do polanki, z której roztacza się niezapomniany widok na całą Skomielnę, Rabkę i Rdzawkę (podczas dobrej pogody doskonale widać cały łańcuch Tatr, Gorce i pasmo Babiej Góry). Im bliżej gospodarstw roli Jonkowej tym droga jest lepsza, aż w końcu asfaltowa. Wąską drogą asfaltową schodzimy wzdłuż ról: Maciołowej, Ligusowej i Krzysztofiakowej na Kamieniec, a stamtąd drogą słowiakową do parkingu przy kościele.
Czas przejścia tej trasy ok. 6 godzin. Ilość punktów GOT: wejście - 11 pkt. zejście - 7 pkt.
* Uwaga ! na szczycie, wokół schroniska brak koszy na śmieci, dlatego obowiązuje nakaz zabierania ze sobą śmieci z powrotem, o czym informują kartki; jedna na drzwiach wejściowych, a druga przy bufecie. Sam fakt zabierania ze sobą śmieci nie jest ewenementem tamtejszego schroniska. W wielu tego typu obiektach turystycznych jest to praktykowane. Z tego też powodu doszło do nieprzyjemnego zdarzenia, kiedy to poirytowany gospodarz schroniska na pytanie młodej i ładnej turystki: co ma zrobić ze śmieciami bo nie widzi koszy, opryskliwie odpowiedział jej, że ma je zabrać z powrotem do domu. Ta niegrzeczna odpowiedź gospodarza spowodowała, że ośmioosobowa grupka młodych ludzi, tuż przed zejściem żółtym szlakiem, z premedytacją wyrzuciła pod ławy uprzednio spakowane w plecakach śmieci. Silny wiatr, który tu często gości rozwiał część papierów i worków foliowych w stronę Tenczyna, a część oblepiła ogrodzenie klatki, co doprowadziło do zrozumiałej wściekłości zamkniętych w niej psów. Do ujadających w klatce, dołączyła sfora „cieląt” spacerowiczów. Odniosło się wrażenie, że znajdujemy się w podmiejskim schronisku dla zwierząt. Dlatego też polecam wyprawę w dzień powszedni, ponieważ unikniemy tłoku i cały szczyt będziemy mieć tylko dla siebie.
tedd55 - maj 2005